weheartit.com
10:48 zaczynam
pisać ten post.
Wszystko wskazywało
mi na to, że ta książka przypadnie mi do gustu. Autor – Mitch Albom – ma magiczne
pióro, spod którego wychodzą piękne historie, które odbijają się w głowie
echem jeszcze długo po przeczytaniu, okładka, zarówno polska jak i amerykańska
ozdobiona pięknymi zegarami na łańcuszku, mówią same za siebie. Choć wszyscy
zarzekamy się, że nie oceniamy książki po okładce to czas przyznać, że
kłamiemy. Więc tak: piękna okładka miała wpływ na to, że książka mnie do siebie
nawoływała. U mnie to już jakoś tak jest, że książka musi swoje odleżeć, po tę
też nie sięgnęłam od razu, ale jak już się spotkaliśmy to się polubiliśmy.
Książka, która zmienia życie
Człowiek − pan
życia i, o zgrozo! śmierci, rozsiada się wygodnie w swoim fotelu i czeka aż
czas przeleci mu przez palce, a w końcu zadaje pytanie: Jak to, już? Kiedy ten czas
minął? Jak ja go wykorzystałem?
Ha, no właśnie.
Wtedy pojawia
się Mitch Albom z tą dziwną przypowieścią, każe nam się puknąć w czoło i przypomnieć
sobie, że czas to naprawdę pieniądz. A nawet więcej.
Sytuacja A: Tysiące
lat temu. Dor i Alli odczuwają pierwsze mocniejsze bicia serca na swój widok. Chłopiec
jako pierwszy na ziemi dokonuje obliczeń i kalkulacji.
Sytuacja B:
Sarah Lemon jest nastolatką wychowującą się bez ojca. Nie może porozumieć się z
matką. Zbyt inteligentna, wybijająca się ponad przeciętność, nie akceptowana
przez siebie i przez kolegów ze szkoły. Skrzywdzona przez chłopaka-marzenie,
chce zabrać swój czas.
Sytuacja C:
Victor Delamonte jest bogaczem i uznalibyśmy go za szczęściarza gdyby nie jeden
mały szczegół – rak, który dźwiękiem przypominającym tykanie bomby, odmierza mu
czas. Chce więcej czasu. Chce nieśmiertelności.
Trzy zupełnie
różne postaci połączone czasem i w czasie.
Autor sam
określa tę opowieść jako parabolę. Nie można się nie zgodzić. Uniwersalne prawdy
zawarte w tej książce są tylko przypomnieniem czytelnikowi, żeby nie patrzył na
zegarek albo żeby patrzenie na zegarek nie było tylko bezsensownym odliczaniem
czasu do bliżej nieokreślonego czegoś. Podchodzi do tematu korzystania z życia
z zupełnie innej strony niż dotychczas, nie próbuje suchymi faktami i anegdotkami
naprowadzić nas na ścieżkę opisaną jako tu
nie zmarnujesz życia, bo będziesz robił dużo fajnych rzeczy. Nie, on
pokazuje ścieżkę: masz czas i to wszystko
czym dysponujesz. Weź potrzebne Ci przyrządy i wypełnij go w jakiś logiczny
sposób.
Dzięki temu, że
często zwraca się do czytelnika, na przykład: zastanówcie się nad słowem czas (właśnie! Zastanówcie się!), ma się
wrażenie prawdziwości opisywanych zdarzeń i łatwo jest przełożyć je na swoje
życie. Przecież też jestem Sarah Lemon i chciałabym nierzadko przyspieszyć
upływ czasu, bo tak baardzo nie mogę się czegoś doczekać. Jestem też Victorem
Delamonte, bo przecież nie chcę nigdy umierać, przeraża mnie myśl, że kiedyś
czas się skończy.
Albom nie owija
w bawełnę − jesteśmy beznadziejni jeżeli chodzi o odczuwanie i docenianie go. Ciągle
chcemy go więcej, mniej, wcale.
Dlatego kiedy
czytam tę książkę i do niej wracam, nie czuję, że marnuję czas. A kiedy
odkładam ją na bok to wiem, że nie na długo, bo ciągle musimy przecież sobie
przypominać o tych najbardziej prymitywnych narzędziach, które zostały nam
przydzielone zupełnie za darmo.
11:40 kończę pisać.
Dla kogo?
Każda rozumująca
istota powinna tę książkę przeczytać, bo to naprawdę dobra pozycja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz