![]() |
źródło: weheartit |
Niebieska okładka z czarną chmurką z tytułem i białą z
autorem stała się moim przekleństwem na długo zanim jej uległam. Miałam
wrażenie, że ta książka jest wszędzie – w każdym filmiku na YouTube, który
oglądałam, na każdym portalu o książkach, w mojej prezentacji na zajęcia, bo
okazała się być bestsellerem New York Times, a co najbardziej przekonujące,
Birdy zaśpiewała piosenkę do filmu powstałego na podstawie książki, a ja ją
uwielbiam (Birdy, nie książkę).
Ona, on i choroba
Hazel jest szesnastolatką, która zmaga się „pierwotnie z
rakiem tarczycy, z imponującą satelitarną kolonią od dawna osiadłą w płucach”
ma przyjaciela Philipa, który jest...koncentratorem (butlą) pomagającą jej
oddychać. Spędzają razem całe dnie i są nierozłączni. Do trójkąta dołącza
Augustus Waters, który w wyniku kostniakomięsaka stracił nogę. Tak więc wygląda
ich czworokąt (ona, on i choroba x2) miłosny.
To, co mnie mocno zniechęcało to to, co dla wielu jest
główną zaletą – love story. Tak, wiem, o to w tej książce chodzi… Zazwyczaj bohaterowie powiązani miłosną
relacją są sztuczni, bezbarwni, chodzą po wymyślonych ulicach, powtarzając
banalne miłosne frazesy. Tu jest inaczej. Bohaterowie cierpią na choroby z
kategorii tych ciężkich i nie do wyleczenia. Ich życie nie jest
słodkopierdzącym unicornem wypchanym watą cukrową w tęczowy wzór. To są
bohaterowie z krwi i kości mający nazwisko i adres.
Historia nie jest banalna. Mamy do czynienia z pewnego
rodzaju kompozycją szkatułkową. Nie będę się zagłębiać dokładnie, ale ma to
związek z ulubioną książką Hazel. To, co wyjątkowe w tej historii to to, że
kwestia nastoletniej miłości jest pretekstem do refleksji nad sytuacją
rodziców, których dzieci chorują na raka, do tego, jakie to uczucie bezsilnie
patrzeć na walkę dziecka, a w końcu jak to jest pozwolić mu przegrać.
Napisałam o tej książce dużo stokrotek, ale mam wobec niej
mieszane uczucia. Pomijając wszystkie cudowności, które wyżej wymieniłam, nie
rozumiem zamieszania, które wokół tej książki krąży w wielu zakątkach świata. Pomimo
wielu przykuwających uwagę dialogów (mam nawet jeden swój ulubiony!), czuję
niedosyt. Dla wielu czytelników fakt, że jest to miłosna historia jest
przeważającą zaletą, ale do mnie to nie przemawia.
Dla kogo?
Grupą docelową są nastolatki, ale jeśli masz plus dwa z
przodu to nikt Cię nie zabije za jej przeczytanie. Ja wciąż żyję.
LUBIMYCZYTAĆ | NAKANAPIE | GOODREADS
LUBIMYCZYTAĆ | NAKANAPIE | GOODREADS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz