poniedziałek, 4 sierpnia 2014

JOHN GREEN: Gwiazd naszych wina


źródło: weheartit

  Niebieska okładka z czarną chmurką z tytułem i białą z autorem stała się moim przekleństwem na długo zanim jej uległam. Miałam wrażenie, że ta książka jest wszędzie – w każdym filmiku na YouTube, który oglądałam, na każdym portalu o książkach, w mojej prezentacji na zajęcia, bo okazała się być bestsellerem New York Times, a co najbardziej przekonujące, Birdy zaśpiewała piosenkę do filmu powstałego na podstawie książki, a ja ją uwielbiam (Birdy, nie książkę).

Ona, on i choroba

Hazel jest szesnastolatką, która zmaga się „pierwotnie z rakiem tarczycy, z imponującą satelitarną kolonią od dawna osiadłą w płucach” ma przyjaciela Philipa, który jest...koncentratorem (butlą) pomagającą jej oddychać. Spędzają razem całe dnie i są nierozłączni. Do trójkąta dołącza Augustus Waters, który w wyniku kostniakomięsaka stracił nogę. Tak więc wygląda ich czworokąt (ona, on i choroba x2) miłosny.

To, co mnie mocno zniechęcało to to, co dla wielu jest główną zaletą – love story. Tak, wiem, o to w tej książce chodzi…  Zazwyczaj bohaterowie powiązani miłosną relacją są sztuczni, bezbarwni, chodzą po wymyślonych ulicach, powtarzając banalne miłosne frazesy. Tu jest inaczej. Bohaterowie cierpią na choroby z kategorii tych ciężkich i nie do wyleczenia. Ich życie nie jest słodkopierdzącym unicornem wypchanym watą cukrową w tęczowy wzór. To są bohaterowie z krwi i kości mający nazwisko i adres.
Historia nie jest banalna. Mamy do czynienia z pewnego rodzaju kompozycją szkatułkową. Nie będę się zagłębiać dokładnie, ale ma to związek z ulubioną książką Hazel. To, co wyjątkowe w tej historii to to, że kwestia nastoletniej miłości jest pretekstem do refleksji nad sytuacją rodziców, których dzieci chorują na raka, do tego, jakie to uczucie bezsilnie patrzeć na walkę dziecka, a w końcu jak to jest pozwolić mu przegrać.

Napisałam o tej książce dużo stokrotek, ale mam wobec niej mieszane uczucia. Pomijając wszystkie cudowności, które wyżej wymieniłam, nie rozumiem zamieszania, które wokół tej książki krąży w wielu zakątkach świata. Pomimo wielu przykuwających uwagę dialogów (mam nawet jeden swój ulubiony!), czuję niedosyt. Dla wielu czytelników fakt, że jest to miłosna historia jest przeważającą zaletą, ale do mnie to nie przemawia.

Dla kogo?

Grupą docelową są nastolatki, ale jeśli masz plus dwa z przodu to nikt Cię nie zabije za jej przeczytanie. Ja wciąż żyję.

LUBIMYCZYTAĆ | NAKANAPIE | GOODREADS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz